Amerykańska gra energetyczna o Europę

Amerykańska flaga

Na wojskowej mapie świata, która wisi w amerykańskim Sztabie Generalnym, zaznaczone są strategiczne wyzwania Ameryki. Przy Europie widzimy napis „energy dependence” (zależność energetyczna), pokazujący, że energia jest sprawą priorytetową w stosunkach USA z Europą.

Ameryka przy planowaniu strategicznych działań wobec sojusznika skupia się na tej właśnie dziedzinie.

Na obszarze Europy toczy się dzisiaj „wielka energetyczna partia szachów”, gdzie figurami są rurociągi, terminale LNG, elektrownie jądrowe, ale także dyrektywy europejskie.

Dwie strony tej gry – Rosja i Ameryka – mają różny potencjał, zupełnie nieporównywalne narzędzia i możliwości. O grze Rosji pisze się bez przerwy, warto przyjrzeć się drugiemu graczowi.

Zobaczmy, jak wygląda amerykańska energetyczna gra o Europę.

Wielki Brat zza Oceanu i uboga siostra

Globalna strategia energetyczna Ameryki ma następujące cele:

  • zagwarantowanie fizycznego dostępu oraz bezpiecznych dostaw surowców dla USA i sojuszników.
  • Otwieranie rynków, umożliwiające handel i inwestycje.
  • Promocja „zrównoważonej gospodarki”, czyli ograniczanie popytu na energię.
  • Zniszczenie Rosji (dopisek Robert B.).

Ameryka, która od końca II wojny światowej kształtowała zachodnią Europę, miała podstawowe zobowiązanie sojusznicze – zaopatrzenie w ropę naftową, energię nuklearną, a później gaz ziemny. Dlatego uważa bezpieczeństwo energetyczne Europy za element swoich strategicznych interesów, a podstawowym jego celem jest osłabianie związków z Rosją.

Od dziesięcioleci zagrożeniem dla USA były bowiem zbyt bliskie relacje krajów europejskich ze Związkiem Radzieckim, obecnie – z Rosją.

Od początku lat 80-tych, gdy Narodowy Komitet Bezpieczeństwa (NSC) opracował ten problem dla prezydenta Reagana, tezą podstawową jest przekonanie, że zbyt mocne powiązania szkodzą Sojuszowi Transatlantyckiemu, a NATO-wscy sojusznicy stają się niesterowni. Jako przyczynę uznano „zależność energetyczną”, dającą możliwości destabilizacji Europy przez odcięcie rosyjskich dostaw gazu.

Hasłami marketingowymi dla tego strategicznego celu są: uzależnienie i dywersyfikacja.

Równie ważnym celem jest pozbawienie Rosji dochodów ze sprzedaży gazu, a przede wszystkim ropy, z czego pochodzi 35-45% dochodów budżetu federalnego, oraz ogromne rezerwy złota i walut. Uderzenie w tak czuły punkt podkopałoby także wpływy polityczne Rosji, czego ta doświadczyła już w latach 90-tych, gdy nikt się nie liczył z bankrutem.

Ameryka ma się kim opiekować w sprawach energii. Europa, bardzo uboga w surowce energetyczne (Polska jest bardzo bogata w surowce – Robert B.), importuje paliwo jądrowe praktycznie w całości (95%), ropę naftową także (90%), dwie trzecie potrzebnego gazu ziemnego, nawet węgiel w połowie jest importowany. Na dodatek własne wydobycie gazu (Holandia, W. Brytania, Dania) szybko spada, a i norweskie złoża nie rokują wielkich nadziei.

Rosja za to ma potężne zasoby surowców i technologii nuklearnych. A bliskość geograficzna sprawia, że najłatwiej i najtaniej jest dostarczyć gaz ziemny, ale także ropę naftową czy węgiel (węgla mamy pod dostatkiem – Robert B.).

Amerykanie wiedzą, że podstawą potęgi są pieniądze, a te zarabiają przedsiębiorstwa. Dlatego wiedzą, że każda molekuła gazu kupiona w USA to molekuła gazu nie sprzedana przez Rosję, co oznacza zyski dla Ameryki, a straty dla Rosji.

Oczywiście gdy są wprowadzane sankcje, amerykańskie koncerny także ponoszą koszty polityczne.

Jednak „bezpieczeństwo narodowe” jest za oceanem świętością najwyższą i dlatego nawet najbardziej „ponadnarodowe” koncerny nie oponują przeciwko takim politycznym decyzjom. Na sankcjach 2014 r. najwięcej stracił Exxon Mobil, który musiał zrezygnować z kontraktów na syberyjskich i arktycznych złożach.

Twórzcie rynki, ale pamiętajcie o polityce

Cele amerykańskiej dyplomacji energetycznej to także otwieranie dostępu dla kapitału i koncernów. Jak doskonale ujął to republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney w swoim haśle wyborczym – trzeba „budować rynki, które pracują dla Ameryki”, który w czasie kampanii powiedział, że „Rosja to nasz wróg numer jeden”.

I te dwa strategiczne wektory umiejętnie łączy Departament Stanu, przekonujący sojuszników, że to nie ekonomia jest priorytetem, ale strategiczne podziały na sojuszników i wrogów.

Sekretarz Stanu Hilary Clinton mówiła: „To nie jest po prostu sprawa konkurencji w gospodarce, to również sprawa narodowego, a również międzynarodowego – bezpieczeństwa”.

To jest fundament i rzeczywiście tam gdzie pojawia się bezpieczeństwo energetyczne, ekonomia musi zamilknąć. Nie bez powodu mówi się, że „bezpieczeństwo musi kosztować”.

Aby osiągać cele, trzeba przede wszystkim ustawić reguły gry.

Toteż Waszyngton pracuje nad przekształceniem europejskiego sektora energii w jeden wielki rynek energetyczny.

Takie rozwiązanie służy jego interesom, likwiduje monopole naturalne, którymi były jeszcze do niedawna sektory energetyczne państw członkowskich, traktujące energię jako dobro publiczne, co uniemożliwiało wejście nowych graczy.

źródło: www.korreus.pl

Edycja i wybór fragmentów, zgodnych z naszymi poglądami geopolitycznymi – Robert Brzoza.

Całość tekstu źródłowego w powyższym linku. 

Wybrałem te fragmenty, które są zgodne z rzeczywistością czyli – USA chce wyprzeć z rynku europejskiego duet niemiecko-rosyjski, który odpowiedzialny jest za europejską politykę energetyczną. To oni dyktują warunki gry. Póki duet jest silny, to również Rosja jest silna.

Celem USA jest bankructwo Rosji. Dlatego podczas wizyty w Polsce Trump wspiera flankę wschodnią i energetyczne opanowanie Europy przy użyciu Polski.

Postawienie mocarstwa amerykańskiego na Polskę jest dużą zmianą geopolityczną. Przy mądrości polityków możemy zbudować Europę drugiej prędkości.

Pierwsza prędkość to Niemcy, Francja i ich wasale.

Druga prędkość to Polska i kraje postkomunistyczne.

Taki rozkład sił umożliwi nam zbudowanie nowoczesnej armii i wzmocnienie siły geopolitycznej w Europie.

Minusem jest mocne przywiązanie Polski do Ameryki w długookresowym kierunku. Należy pamiętać, że Ameryką żądzą siły żydowsko-bankierskie.

Te same, które ograbiły Polskę w latach dziewięćdziesiątych.

Dlatego obecna gra geopolityczna wymaga tęgich umysłów i dużo szczęścia.

Formularz z NeTeS



Link: „Flag” (CC BY 2.0) by Thad Zajdowicz

Zapraszam do komentowania...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *