W niewoli banków i banksterów

aslavers

W Polsce w ubiegłym roku przejęto za długi ponad 25 tys. nieruchomości. Uruchomiono kolonialną maszynę do konwersji ludzkiego nieszczęścia na zyski dla zagranicznego akcjonariusza. To rodzaj współczesnego niewolnictwa.

Ze Stanisławem Adamczykiem, finansistą i maklerem giełdowym, rozmawia Monika Florek-Mostowska

  • Zajmuje się Pan analizą kredytów we frankach szwajcarskich. Co wynika z Pana dociekań?

W Polsce najwięcej takich kredytów sprzedano w latach 2004-2008, kiedy wartość złotówki wobec innych walut rosła. Im bardziej złotówka była przewartościowana, tym większe było ryzyko jej spadku. Mimo tego, kredyty frankowe były udzielane coraz częściej. Na rynkach nieruchomości w Europie rósł bąbel spekulacyjny. Potem, w 2008 roku, wskutek wybuchu kryzysu subprime w USA nastąpiła nagła zmiana kursu walutowego. Banki, które wywołały kryzys wiedziały, że nastąpi spadek kursu złotówki. Niektóre z nich nawet się przyznały, że grały na spadek polskiej waluty. To był atak spekulacyjny na złotówkę.

  • Na jakie „haczyki” złapali się kredytobiorcy?

Kredyt indeksowany do franka szwajcarskiego to bardzo złożona inżynieria finansowa, do zrozumienia której potrzeba dobrego przygotowania finansowego. Brak tej wiedzy powoduje, że łatwo te haczyki połykamy. Otóż, spłacając kredyt w CHF jesteśmy zobowiązani dostarczać bankowi określoną w umowie ilość franków, niezależnie od kursu rynkowego tej waluty. Do tego, chociaż nominalnie jesteśmy właścicielami nieruchomości, którą kupiliśmy na kredyt, ostateczną kontrolę nad nią ma bank. Nieruchomość nabyta na kredyt jest jego zabezpieczeniem – bank dokonuje wpisu swojej wierzytelności do jej księgi wieczystej.

Co to oznacza?

Że jesteśmy narażeni na podwójne, a nawet na potrójne ryzyko. Po pierwsze, zagrażają nam wahania na rynku walut. Po drugie, zmiany wycen na rynku nieruchomości. W konsekwencji, wiele rodzin ma do spłaty więcej kredytu niż wynosi wartość nieruchomości, w skrajnym wypadku nawet dwa razy tyle. Po trzecie zaś, jesteśmy narażeni na potężne ryzyko zmiany stopy procentowej. Chwilowo mamy w Europie zerowe stopy procentowe – ale tak nie będzie wiecznie. A więc produkt, który dostajemy do ręki na 20 czy 30 lat jest niczym granat, który w każdej chwili może wybuchnąć.

Jeśli stracimy możliwość spłacania kredytu, poznamy smak działania prawa upadłościowego w Polsce. Niektórzy myślą, że jeśli przestaną spłacać raty, to stracą tylko mieszkanie. To nieprawda. Bank sprzeda mieszkanie, a różnica między ceną nieruchomości a kwotą kredytu do spłaty będzie egzekwowana z naszego pozostałego majątku. Jaki z tego wiosek? Kredyt indeksowany do franka nie jest produktem przeznaczonym dla klientów, którzy nie mają przygotowania finansowego. To produkt spekulacyjny.

  • To znaczy, że Polacy zostali oszukani?

Nie można tego powiedzieć wprost, ale sprzedano im bardzo ryzykowny produkt bankowy. Do tego wątpliwości budzi podział ryzyka. W przypadku kredytu indeksowanego do franka większość ryzyka znalazła się po stronie kredytobiorcy. Bank ryzyko ponosi dopiero wtedy, kiedy kredytobiorca straci mieszkanie i zabraknie mu aktywów na spłatę różnicy po jego sprzedaży. Wtedy jednak z kredytobiorcą już nie jest dobrze. Jest pozbawiony podstaw swojej egzystencji.

Należy pamiętać, że bank jest profesjonalnym podmiotem, który zarabia na udzielaniu kredytów, więc do jego zadań należy ocena ryzyka i część tego ryzyka powinien wziąć na siebie. W USA, w części stanów, kredytobiorca może przestać spłacać kredyt i oddać mieszkanie bankowi. Kredytowane mieszkanie nie jest takim więzieniem, jak w Polsce. Nie każdy sobie zdaje sprawę, że my, obywatele, jesteśmy gwarantami zysków sektora bankowego w okresie dekoniunktury.

Nikogo nie obchodzi to, że panuje bezrobocie – kredyt musimy spłacać, żeby zagraniczni akcjonariusze banków mieli swoje wysokie dywidendy. Kiedy musimy oddać bankowi ostatnie oszczędności i bankrutujemy, nikogo to nie obchodzi. Z drugiej strony, gdy bank ma problemy finansowe, to Narodowy Bank Polski pomaga mu odzyskać płynność. Jest kredytodawcą ostatniej szansy. To znaczy, że my wszyscy, także posiadacze kredytów we frankach, gwarantujemy bankom bezpieczeństwo.

A czy my, kredytobiorcy, mamy jakieś zabezpieczenie za strony państwa?

Czy państwo jest dla nas pracodawcą ostatniej szansy? Nie.

  • Dlaczego daliśmy się tak nabrać?

Z raportu NBP nt. stabilności systemu bankowego wynika, że w III kwartale 2008 r. dochód na osobę w rodzinie, biorącej kredyt frankowy był niższy niż w przypadku rodzin zaciągających kredyty złotowe. Najbardziej agresywne banki obficie dawały uboższym kredyty we frankach, bo można go było dać więcej i mogliśmy kupić większe mieszkanie. Ale przy tym bank więcej na nas zarobił! Jedną z przyczyn tej sytuacji była nienależyta staranność w informowaniu kredytobiorców. Doradca wynagradzany od sprzedanych kredytów ma tendencję do ukrywania trudnych kwestii i zachęca do zaciągania kredytu. Zapewniał więc wtedy, że nie opłaca się brać kredytu złotowego, bo będzie wyższa rata. Kiedy klient wyrażał obawę, co będzie gdy wzrośnie kurs franka, słyszał odpowiedź: „frank jest walutą bezpieczną, to najbardziej stabilna waluta świata, proszę się niczego nie obawiać”. I kredytobiorca wybierał tańszą opcję.

  • Jak bank powinien informować klientów?

Do sądu w USA trafiają pozwy oskarżające McDonald’s za to, że ktoś oparzył się kawą. I McDonald’s przegrywa, bo na kubku nie było napisane, że można się oparzyć. Podobnie jest z kredytami we frankach. Bank, udzielając takiego kredytu osobom niemającym doświadczenia na rynku finansowym, powinien ocenić ich kompetencje. Kluczowa powinna być informacja: „ten kredyt to spekulacja na trzech rynkach: walutowym, nieruchomości i stopy procentowej”.

Standardy skutecznego informowania zobowiązują bank do sprawdzenia poziomu świadomości klienta, sprawdzenia jego zrozumienia ryzyka, a nie dodania drobnym druczkiem do umowy potwierdzenia klienta, że „rozumie ryzyko walutowe”. O tym mówią: Regulacja Komisji Nadzoru Finansowego, Dyrektywa MiFID oraz Dyrektywa Hipoteczna. Chronią one odbiorcę ryzykownych produktów finansowych przez nakaz zbadania poziomu kompetencji klienta.

  • Od tego, by nas informować są chyba doradcy?

Doradca kredytowy powinien się upewnić, czy klient naprawdę rozumie ryzyko i czy jest świadom potencjalnych konsekwencji. Jeśli nie, powinien ostrzec klienta na piśmie i zachować w swojej dokumentacji kredytowej dowód, że taka informacja została przekazana. Wszystkie badania jednoznacznie wskazują, że Polacy mają bardzo niskie kompetencje finansowe – najpopularniejszą strategią finansową jest spinanie końca z końcem. To konsekwencja czasów PRL, kiedy nie mieliśmy szans na poznanie mechanizmów rynku finansowego. To również efekt naszego systemu edukacyjnego, w którym nie ma miejsca na takie przedmioty jak: finanse obywatelskie czy zarządzanie finansami osobistymi.

Badania opublikowane w zeszłym roku przez Biuro Analiz Sejmowych i TNS Polska wskazują, że prawie połowa Polaków, podejmując decyzje finansowe kieruje się intuicją bądź radami znajomych. Jedynie co czwarty Polak potrafi przeanalizować koszty kredytu, a kredyty frankowe ma 700 tys. osób. Zgodnie z raportem KNF straty z tytułu zmiany wartości franka mogą sięgać kwoty ok. 50 mld zł. Tyle pieniędzy stracimy dlatego, że sprzedano nam produkt spekulacyjny, a my go nie rozumieliśmy. Nasza czujność została uśpiona.

  • Jednak na rynkach finansowych handel ryzykiem jest czymś normalnym?

Tak, instytucje finansowe handlują między sobą ryzykiem, bo przejęcie ryzyka kosztuje. Ale kiedy się sprzedaje ryzyko komuś, kto chce wziąć bezpieczny kredyt na mieszkanie – to jest nieuczciwe. Banki zmusiły ludzi do przejęcia ryzyka za darmo. Skutek jest taki, że w ciągu ostatnich pięciu lat liczba spraw komorniczych wzrosła pięciokrotnie. Powstają firmy windykacyjne, które zajmują się egzekucją wierzytelności. Banki sprzedają im całe pakiety długów. Wszystko dla zysku. W Polsce w ubiegłym roku przejęto za długi ponad 25 tys. nieruchomości. Uruchomiono kolonialną maszynę do konwersji ludzkiego nieszczęścia na zyski dla zagranicznego akcjonariusza.

To rodzaj współczesnego niewolnictwa. Długi, których Polacy nie spłacają to 40 mld. zł. W Polsce w ubiegłym roku doszło do rekordowej liczby samobójstw – ponad 6 tys. osób odebrało sobie skutecznie życie. Państwo polskie powinno przyjrzeć się temu zjawisku zamiast uprawiać propagandę sukcesu. Bankom zależy na tym, żebyśmy byli jak najbardziej zadłużeni, bo mają wtedy zyski.

  • Czyli jesteśmy w błędnym kole?

Deweloperzy budują coraz więcej mieszkań, chociaż Polaków jest coraz mniej. W Europie stoi 10 mln pustostanów, a jednocześnie są całe rzesze bezdomnych. Z podstawowej potrzeby, jaką jest mieszkanie uczyniliśmy towar, produkowany przez deweloperów i finansowany na kredyt przez prywatne banki. Karuzela się kręci, ale tak nie może być w nieskończoność. Niestety, system prywatnej bankowości opartej na emisji pieniądza dłużnego prowokuje boomy i recesje. W czasie dobrej koniunktury bankierzy udzielają kredytów, a gdy się przestraszą, zamykają kurek z pieniędzmi i recesja się pogłębia.

  • Co będzie dalej?

Decydująca będzie sytuacja na rynku pracy w ciągu najbliższych 10 lat oraz kwestie demograficzne. Już teraz wiadomo, że na powierzchni utrzymują nas transfery z UE. Czy sektor prywatny będzie w stanie dostarczyć tylu miejsc pracy, by Polacy mogli spłacać zaciągnięte kredyty? Kapitalizm obecnie zżera swojego żywiciela. Bez odrzucenia części narzuconych Polsce reguł gospodarczych i powrotu do polityki przemysłowej oraz państwa jako pracodawcy ostatniej szansy poprawa na rynku pracy jest mało prawdopodobna.

  • Jak kredytobiorca może dochodzić swoich racji?

Banki centralne innych krajów stabilizują kursy walutowe. U nas też NBP mógł zainterweniować, ale tego nie zrobił. Pomoc prawną oferuje Stowarzyszenie Pro Futuris, którego kancelarie prawne organizują pozwy zbiorowe w większości większych miast Polski. Można składać pozwy indywidualne, ale są one kosztowne. Lepiej więc skorzystać z możliwości pozwu zbiorowego.

Najlepsza byłaby sytuacja taka, jaka miała miejsce na Węgrzech. Tam Viktor Orban prawnie zmusił banki do przejęcia strat wynikających ze zmiany kursu franka. Na szczęście budzi się świadomość ekonomiczna Polaków, bo coraz trudniej spłacać zaciągnięte kredyty, nie tylko frankowe. Szanse na zmniejszenie kwoty spłat są duże. Poszkodowani muszą tylko wykazać inicjatywę, a nie oglądać się aż sprawę załatwią za nich inni.

źródło: idziemy.pl

 

.

Chcesz otrzymać bezpłatne raporty i

 Geopolityczną Analizę Tygodnia?

.

Wpisz poniżej imię i email, a automatycznie dostaniesz bezpłatny dostęp do

12 ebooków i raportów. Poza tym w każdą sobotę dostaniesz na email, nigdzie

niepublikowaną analizę polityczną/geopolityczną/ekonomiczną – „BrzozaInfo”.

(Po wpisaniu emaila i imienia (wymagane do loginu), automatycznie zostanie otwarte konto na SzokWiedzy.pl) 



Photo credit: Monde Perso / Foter.com / CC BY-SA

11 Responses to “W niewoli banków i banksterów”

  • jarek on 20 listopada 2015

    już poza oszukańczą naturą kredytów – jeżeli w umowie zawarte są niezrozumiałe dla kredytobiorcy treści – to taką umowę można podważyć
    dużo ciekawych informacji można znaleźć: https://astromaria.wordpress.com/kto-nie-dochodzi-swoich-praw-nie-ma-ich-wcale/
    albo w cyklu artykułów „przekręt wszechczasów”

  • aron on 20 listopada 2015

    witam,

    „Do sądu w USA trafiają pozwy oskarżające McDonald’s za to, że ktoś oparzył się kawą. I McDonald’s przegrywa, bo na kubku nie było napisane, że można się oparzyć. Podobnie jest z kredytami we frankach.”

    nie wiem jak dla Pana ale dla mnie takie myslenie to paranoja. Przez to czlowiek staje sie bydlem ktore robi glupie rzeczy bo zawsze bedzie mial argument ze nikt mu nie powiedzial. Jak kupuje w skllepie siekiere i upadnie mi na stope i odrabie palca to winny jest producent siekiery czy ja? Nonsens. Patologia. To samo z oparzeniem kawa. I to samo z kredytem we frankach. Przeciez bank nie zapewnial ze rata kredytu bedzie stala. Frankowicze to cwaniacy ktorzy chcieli wygrac na rynkach spekulacyjnych, przegrali. Nie ma nic zlego w tej grze, tak jak w hazardzie ale juz zadanie pomocy od panstwa po przegranej jest kuriozum. Wyobraza Pan sobie ze gramy w pokera, ustalamy zasady, ja przegrywam pieniadze i zadam pop grze od Pana zeby mi Pan je oddal bo … przegralem?

  • Robert on 20 listopada 2015

    Kredyt frankowy nie można porównać do siekiery.
    Kupując siekierę pan wiedział, jakie niebezpieczeństwo wynika z jej używania.

    Przy kredytach frankowych, kredytobiorca ufał sprzedawcom, nie znał prawdy.

    Uległ pan propagandzie bankierów…

    Kredyty frankowe były schowane w ładny papierek.
    Jeżeli pan idzie do apteki, to kupuje lek bo wierzy, że pomoże i nie zabije.
    Jeżeli będzie w nim narkotyk, to wina będzie pana czy sprzedającego i producenta?

    Poker to również zły przykład.
    Dlaczego?
    Poker jest grą o z góry wiadomych zasadach.
    Kredyty frankowe to czyste oszustwo.

    Rolą państwa jest zablokowania narkotyków, islamu, terroryzmu, jak i produktów czy firm finansowy, które sprzedają oszustwo.
    Ani lekarz, ani mechanik nie musi się znać na ekonomii.

  • aron on 20 listopada 2015

    @Robert,

    nie zgodze sie ze rola panstwa jest zablokowanie narkotykow – jak wspomnialem prowadzi to do patologii ze z czasem (nie od razu) czlowiek staje sie bydleciem ktore nie wiem co ma zjesc, ile czego zjesc, nie potrafi sam za siebie podejmowac rozsadnych decyzji i wlasnie to powoli juz obserwujemy. Tak samo mozna zakazac siekier jak i narkotykow. Zarowno z jednym jak i z drugim nierozsadne obchodzenie grozi smiercia.

    Ale co do tematu:

    Zadam jedno pytanie. Zalozmy ze jestem bankiem a Pan bierze u mnie kredyt. Pominmy temat kreacji pieniadza itd skuomy sie na samej tresci umowy miedzy nami. Czy jest oszustwem jesli zapewnie Pana ze dam Panu kredyt i Pan co miesiac bedzie splacal jego skladki ale wysokosc tych skladek ja bede sobie ustalal? Nie. Skoro sie Pan na to zgodzi nie moze Pan podnosic argumentu ze zostal Pan oszukany bo zwiekzylem Panu rate 2 razy. Z umowy nie wynika ze nie moge tak zrobic a „pacta sunt servanta”. Inna sprawa w jaki sposob banki tworza te kredyty i to juz jest oszustwo ale tak jak mowie to juz inny temat, chcialem sie skupic na bezsensownym podnoszeniu argumentu przez frankowiczow ze zostali oszukani. Nikt ich nie zapewnial jaki kurs franka bedzie za 5 lat ani jaka rata kredytu. Oszustwa tu nie ma i kazdy uczciwy sad tez to Panu powie…

  • aron on 20 listopada 2015

    poza tym rola Panstwa nie jest zablokowanie islamu bo to narusza wolnosc religii…
    „Ani lekarz, ani mechanik nie musi się znać na ekonomii.”
    co do tego powiem Panu jedno. Prawo mamy jakie mamy, banki maja pozycje jaka maja ale to prawo rzymskie ktore Panu zacytuje musi zawsze dzialac i byc egzekwowane a nie usprawiedliwiane…

    Ignorantia iuris nocet

  • A6RV2 on 21 listopada 2015

    Państwo powinno edukować.
    Obecne państwo ogłupia i musi ogłupiać.
    Jakby edukowało to władza pojechałaby na taczkach do Izraela.
    Władza zadłużyła obywateli, władza będzie musiała podnieść podatki lub dodrukuje kasę (podatek inflacyjny).
    Władza nie służy obywatelowi. W większości obywatele są politycznymi idiotami, bo ciągle wybierają tych samych.

    Kapitalizm nie zżera swojego żywiciela.
    Po prostu żywiciel jest okropnie głupi i dał się zjeść.

    Socjalizm EU spowoduje jeszcze większy kryzys w Polsce.
    Teraz robol chodzi na budowę sponsorowaną przez EU.
    Robol nie chce zbierać ogórków, bo ma pracę sponsorowaną przez EU.
    Efekt będzie taki, że cena ogórków wzrośnie.
    Podbnie będzie z podniesieniem pensji minimalnej.
    Wygra rolnik, który będzie miał bardziej zautomatyzowany system zbiorów, bo praca człowieka będzie zbyt mocno opodatkowana.
    Praca maszyny na razie nie jest mocno opodatkowana.
    Chociaż kto wie, czy nie zrobią dużego podatku od maszyn.

  • Robert on 21 listopada 2015

    @aron
    Nie ma pozwolenia na religie, w której jest terroryzm. Muzułmanom to na rękę.
    Powinni wyjść na ulicę i protestować przeciwko przemocy ISIS.
    Dlaczego tego nie robią?

    Piszesz: „nie zgodze sie ze rola panstwa jest zablokowanie narkotykow”
    A dzieci?
    Pomyślałeś, że należy je chronić?

    Pytanie na pytanie:
    Idzie Pan do apteki, kupuje lek.
    Aptekarz twierdzi, że jest bezpieczny.
    Zażył go Pan i znalazł się na oiomie.
    Okazało się, że w lekarstwie była trucizna.
    Idzie Pan do sądu i sądzi aptekę, producenta.
    A oni powiedzą, trzeba było czytać ulotkę i uczyć się farmaceutyki.
    Powinien Pan wiedzieć, co jest w składzie leku.
    Co Pan na to?

  • aron on 21 listopada 2015

    „Nie ma pozwolenia na religie, w której jest terroryzm.”

    pelna zgoda, ale nie kazdy muzulmanin to terrorysta. Terrorystow trzeba tepic, muzulmanow za to ze sa muzulmanami – nie. Roznica zasadnicza nieprawdaz?

    „A dzieci?
    Pomyślałeś, że należy je chronić?”

    tutaj pelna zgoda z Panem, dlatego jestem za tym, aby sprzedaz narkotykow osobom nieletnim tak jak papierosow byla objeta kodeksem karnym. Ale doroslym juz nie.
    Pamietajmy, ze: Volenti non fit iniuria

    co do meritum, jak juz wspomnialem myslenie takie ze czlowiek powienien moc zaufac sprzedawcy (kredytu lub siekiery lub leku) jest bledne i prowadzi to do patologii takiej ze po pewnym czasie (dlugim zapewne) wyrosnie pokolenie kompletnie nieudolne i nie potrafiace radzic sobie samemu i podejmowac rozsadnych decyzji bo przeciez i tak ktos czuwa nad tym zebym spozyl bezpieczna rzecz. Przyklad ktory Pan podal z lekiem oczywiscie producent tej trucizny po udowodnieniu powienien pojsc do wiezienia jesli napisal ze lek jest bezpieczny. Jesli by napisal ze sa tam substancje ktore nie powoduja skutkow ubocznych takich jakie pozniej ma pacjent to jest czysty. Wszystko zalezy o czym zapewnial producent, jesli o czyms zapewnial i to zlamal to nalezy sie za to kara. Nie mozna ukarac kogos za to ze nastapilo cos o czym on nie zapewnial ze nie wystapi.

    Wie Pan doskonale jako inteligentny czlowiek, ze roszczenia frankowiczow otwieraja bardzo niebezpieczny precedens na ktory bedzie mogl sie powolac czlowiek w bardzo absurdalnych sytuacjach.

    Podkreslam jeszcze raz:
    Ignorantia iuris nocet – nieznajomosc prawa szkodzi.
    Tak prawa karnego jak i bankowego (stopy procentowe i mozliwosc zwiekszania rat kredytu przez bank).
    Oczywiscie ze to prawo jest skonstruowane pod banki ale nie mozna ignorowac prawa bo to prowadzi do anarchii. Banki dzialaja w sposob zbrodniczy ale sama zasada umowy pomiedzy nim a frankowiczem jest jasna (czyt. bank moze elastycznie ustalac raty kredytow i tyle). Wobec tego roszczenia sa bezpodstawne

    P.S. Zarzut ze uleglem propagandzie bankow jest niewlasciwy. Banki dzialaja w sposob zbrodniczy i zlodziejski, to wie Pan doskonale – ja skupilem sie tu tylko na umowie kredytowej i tym ze nieznajomosc prawa szkodzi a to ze nie kazdy czlowiek jest ekonomista nie daje prawa do roszczenia przy prawidlowej realizacji umowy bank-frankowicz….

  • Robert on 21 listopada 2015

    Powoli zbliżamy nasze poglądy.

    Uważam, że należy rozróżnić odpowiedzialność za podpisanie jawnej umowy od odpowiedzialności za podpisanie ukrytej umowy.

    Jak słusznie Pan zauważył, producent leku powinien trafić za kratki. Tak samo powinno być z bankami, które udzielały kredyty frankowe. Kredytobiorcy nie byli w stanie dowiedzieć się co tak naprawdę podpisują.
    Prawdę znali tylko fachowcy, banki i rząd.

    Takie przestępstwa, jak: lek z trucizną, bandyckie produkty finansowe powinien blokować rząd.
    Po to wybieramy polityków, aby chronili nas od wojny i bandytów.

    Odpowiedzialność za swoje życie musi być, ale nie w tych miejscach, gdzie klient jest z góry na przegranej pozycji, gdzie potrzebna jest dogłębna wiedza ekonomiczna, medyczna i inna, aby zrozumieć oszustwo.

  • aron on 21 listopada 2015

    ja tez uwazam ze bliskie sa nasze poglady ale to co Pan pisze to jednak dla mnie takie stapanie po kruchym lodzie. Bo tworzymy precedens na ktory bedzie sie powolywal kazdy w przyszlosci.

    Zwrocmy uwage na jedna rzecz: frankowicze pretensje maja o jedna rzecz, ze kurs franka mocno sie zmienil a przez to zmienily sie raty kredytow. Teraz moje pytanie jest takie – jak duza czesc osob wiedziala ze takie ryzyko istnieje i ze bank ma prawo do takich dzialan? Moim zdaniem bardzo duza czesc wiedziala. A mimo to podjela ryzyko. Jesli ja skacze ze spadochronu to tez podejmuje ryzyko, wiem ze moge sie polamac… Oni tez wiedzieli ze co moze sie stac ale zaryzykowali.
    Oni nie podnosza argumentu ze nalezy zmienic sposob kreacji pieniadza itd, tylko ze raty kretytow sie zwiekszyly przez kurs franka a czy w umowie nie bylo to uwzglednione? Co jest tu niejawnego? Bank nie zapewnial nigdy frankowicza ze raty nie wzrosna…

  • Robert on 26 listopada 2015

    @aaron

    Tu jest dobra odpowiedź na twoje wątpliwości – https://www.youtube.com/watch?v=PB6a6UXY_Xg

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *