W sejmie większość to teoretycy…

Zapraszam do drugiej części rozmowy pomiędzy Ryszardem Oparą, a Józefem Kamyckim.
Pierwsza część – geopolityka.robertbrzoza.pl
.
Warto uczyć się od takich ludzi ekonomii i spojrzenia na rzeczywistość, ponieważ kłamstwa przekazywane w wielu mediach są potworną manipulacją.
.
Rozglądając się dookoła zauważamy, że jeździmy niemieckim autem, siedzimy przy koreańskim komputerze, telefonujemy japońskim lub fińskim telefonem i chodzimy w chińskiej odzieży, butach.
Czy jest jakaś nadzieja na to, aby nasi przedsiębiorcy wygrali walkę o polski rynek?
Taka szansa jest. Główną przeszkodą, wcale nie jest brak kapitału, wysokie koszty pracy i wysokie obciążenia podatkowe. To „dyżurne” tematy – powody do narzekań przez naszych przedsiębiorców. Proponuję dla zrozumienia spraw – abyśmy na chwilę odeszli od skutków a zajęli się przyczynami.
Ale tych wymienionych przyczyn nie można lekceważyć. Nie można przecież uprawiać kapitalizmu bez kapitału. Co oprócz tego możemy jeszcze do tej listy narzekań dołożyć, abyśmy mieli komplet?
Problemem zasadniczym, który stawiam na pierwszym miejscu w Polsce są…„rządy teoretyków”.
Prezydent historyk i premier historyk. W sejmie większość to teoretycy, nauczyciele przedmiotów rozrywkowych! W naszym systemie wyborczym, ci co potrafią dobrze gadać i kłamać -wygrywają z profesjonalistami. Następuje selekcja negatywna. Proszę zgadnąć: jak w tym towarzystwie mogą zrodzić się pomysły na koncentrację kapitału w polskich rękach. Albo jak pomysły na to aby polscy przedsiębiorcy mogli od swoich pracowników kupować coś więcej niż czas i pot. Zerowe szanse !!! Gdyby to ode mnie zależało, to powywalałbym stamtąd wszystkich, którzy nie posmakowali chleba w samodzielnej działalności gospodarczej.
Ludzie przychodzący z budżetu są tak „przeprogramowani” nie mają żadnego pojęcia o tym, że aby podatki zapłacić, najpierw na to trzeba zarobić. Mnożą więc te prawne idiotyzmy, które sprawiają, że zadowalamy się gospodarką wegetatywną. Gospodarką, niezdolną do rozwoju i do konkurencji.
No dobrze, ale co przeszkadza polskim przedsiębiorcom w tym, aby mogli od swoich pracowników kupować – jak Pan to powiedział – coś więcej niż tylko czas i pot?
Polskie prawo gospodarcze uznaje pewien paradygmat, którego osią jest definicja przedsiębiorcy. To ktoś, kto prowadzi działalność gospodarczą w swoim imieniu oraz tylko i wyłącznie na własny rachunek. Państwo mówi tak: oddajemy wam nasze terytorium jako obszar łowny, co upolujecie to wasze, w zamian będziecie nam płacić podatki. Jest to święte przymierze okupantów politycznych z ekonomicznymi. Okupanci polityczni otrzymują co swoje, a okupantom ekonomicznym starcza na życie na światowym poziomie. A reszta… – reszta się nie liczy.
Porozmawiajmy o tej „reszcie”. Czy rzeczywiście nie ma ona nic do powiedzenia? Żyjemy przecież w demokratycznym kraju i są możliwości aby ten układ zmienić.
Pan żartuje. Reszcie dano „freedom” to po polsku wolność. Reszta ma możliwość wyboru. Każdy ponoć – może być Bilem Gatesem. Wystarczy chcieć. Tak, wystarczy tylko chcieć a nie marudzić. Jeśli ktoś z tej wolności nie chce korzystać, to można mu to przetłumaczyć. Żołądek to wielki pan i potrafi nauczyć rozumu. Dla polskiego młodego pokolenie postawiono wyraźną alternatywę: sznur wisielczy, albo emigracja. Pełna demokracja. Pełny wolny wybór! Gdyby, jakimś cudem, prawem wymknęło się to naszej władzy spod kontroli, nad naszym niebem pojawią się „przyjacielskie” F16- z powrotem zaprowadzą freedom. Ma być – tak jest. Starzejący się świat tłustych kotów potrzebuje i polskich pieniędzy i polskiego jasyru. Proszę zatem wybić sobie z głowy, że ten rząd będzie jakoś motywowany do rozwoju naszej rodzimej gospodarki. Ich zadaniem jest dopilnować regularnych transferu pieniędzy z naszej pracy do swoich mocodawców, poprzez system bankowy, sieci sklepów wielkopowierzchniowych oraz doglądać, aby jasyr niewolników był młody, zdrowy i wykształcony.
To w końcu jak jest? Czy głównym powodem braku pomysłów na koncentrację polskiego kapitału w polskich rękach oraz doprowadzenia do sytuacji w której to Polacy zaczną pracować z pasją, jest brak wiedzy, czy służalczość wobec mocodawców – naszej władzy.
Niestety: jedno i drugie. „Miłościwie nam panujący” ludzie władz doskonale wiedzą: akt wyborczy w demokracji fasadowej nie buduje żadnego autorytetu. Zdają sobie Oni sprawę z tego, że zdobyli władzę tzw. psim swędem. Garniturami, krawatami, bilbordami. Nie zrobią zatem niczego, aby się narazić mocodawcom. Prawdziwym mocodawcom. Na pomysły wymagające odwagi, chociażby takiej jaką wykazali Węgrzy, od tej władzy nie oczekujmy. Zatem – z ekonomicznej głupoty, albo ze zwykłego zaprzaństwa utrzymują nasza gospodarkę ledwo przy życiu. Okupant jest zadowolony. Rachityczna gospodarka to też konieczność utrzymywania wysokich stóp procentowych i tu słychać oklaski od banków. Brak miejsc pracy to tańszy pracownik i większy jasyr, niewola.
Najlepiej zarabia się bowiem na nędzy.
Ponarzekaliśmy, ale od tego nie zapładnia się umysłów do upominanie się o swoje. To taka kolejna dawka substancji znieczulającej. Tymczasem potrzebne są radykalne rozwiązania. Czy są takie?
Posłużymy się tzw. racjonalną logiką, bynajmniej nie należącej do szczurzego króla. Czy w obecnej sytuacji prawdopodobna jest taka sytuacja, w której to pracownik idzie do właściciela i mówi: „szefie mam pomysł, zróbmy to tak a tak i obaj zarobimy. Pytam o prawdopodobieństwo, tylko ono zbliży nas do prawdy. To sytuacja b. mało prawdopodobna. Wynika ona z przyjętego paradygmatu naszej ekonomii: przedsiębiorca działa w imieniu własnym i wyłącznie na własne ryzyko. Znajdzie sposób, aby pracownika ze wszystkich potencjalnych korzyści wywłaszczyć. Tak robią wszyscy i dlaczego akurat tak – nie powinienem postąpić ja – pomyśli. Tak dzieje się w konfliktowym modelu stosunków przemysłowych, skodyfikowanym w naszym kodeksie spółek i prawach pokrewnych (np. w kodeksie pracy). W takich strukturach nie ma miejsca ani na propagację drobnych impulsów gospodarczych ani na pracę z pasją. Polski rynek pracy jest chory. Osłabia go frustracja, agresja, regresja. Jako lekarstwo, na wzór lewatywy w armii austriackiej, stosuje się jeden lek – freedom. Porażonego regresją można wywalić, a frustrat niech szuka szczęścia na zlewozmywaku w Anglii. Pełna wolność.
Nie ruszymy do przodu, jeśli będziemy nadal uważali kodeks spółek handlowych, jako majstersztyk legislacyjnej roboty i powtarzali komunały mówiące o tym, że przedsiębiorcy mają pełną swobodę kształtowania wzajemnych stosunków ze swoimi pracownikami. To są ewidentne bzdury.
Tak, ale to są wszystko ogólniki. Chyba jednak oczekujemy jakichś konkretów.
Jeśli ktoś zachwyca się gospodarka Niemiec, a nie wie, co tam się naprawdę wydarzyło, za sprawą ustaw wdrażających Montan-Mitbestimmung, ten nie może zrozumieć wielu prostych rzeczy. Od kapitału finansowego ważniejszy jest kapitał strukturalny- to nim właśnie powinniśmy się zająć. W Polsce wiedzieliśmy to wcześniej za sprawą Mariana Wieleżyńskiego. Wielka szkoda, że przykład spółki Gazolina S.A. nie stał się przykładem zaraźliwym. Na usprawiedliwienie podam jedynie to, że rozwój tego ciekawego eksperymentu społeczno-ekonomicznego przerwała wojna. Niestety, do tych przedwojennych pomysłów, nie powrócono planując przemianę ustrojową.
Jeśli zatem oczekiwałby Pan konkretów to powiedziałbym tak: trzeba uzupełnić kodeks spółek handlowych o nowy rozdział: spółkę właścicielsko- pracowniczą. (SW-P).
Czy myśli Pan o akcjonariacie pracowniczym?
Zdecydowanie nie. W USA, za kadencji prezydenta Reagana wpompowano w takie inicjatywy dużo federalnej kasy, ale… bez efektów. Akcje to wyjątkowo nieudane rozwiązanie dla upowszechniania własności pracowniczej. Nie przywiązują one pracownika do przedsiębiorstwa jak się spodziewano. Tę wiedzę wykorzystano, z pełną premedytacją do ograbienia Polaków z majątku w czasach III RP! Dobrze wykorzystano świadomość najmity. Nikt majątku Polaków nie bronił – a wszyscy rzucili się na rzucony im ochłap. My powinniśmy iść drogą wytyczoną przez Wieleżyńskiego i Tomasza Batę.
Jakie w czasach Transformacji Ustrojowej popełniono błędy i jakie środki zaradcze Pan proponuje?
Nie zrobiono NIC, aby przebudować świadomość najmity na odpowiedzialnego współwłaściciela!!!
Co oznacza – „Świadomość Najmity”- proszę o wyjaśnienie.
Czy prawdziwy przedsiębiorca, pojedzie na wczasy za pożyczone pieniądze? Albo czy rolnik, kupi samochód osobowy – nie mając ciągnika – NIE! Nawet do kościoła ciągnikiem podjedzie i wstydu z tego nie będzie. Natomiast w przeciwnym razie, rolnik będzie „wzięty na języki” na całej wsi. Dla przedsiębiorcy i gospodarza ważniejsze są wydatki stwarzające perspektywę przyszłych zarobków. Dla najmity przyszłość to rzecz bez znaczenia – wyjątkowo abstrakcyjna.
Jak zamierzacie tę świadomość przebudowywać? Historia zna wiele pewnych eksperymentów, ale… nie kojarzą się one najlepiej.
Nasza koncepcja nazywam„uwłaszczeniem na pracowniczym majątku produkcyjnym”.Można to zrealizować, w nowym typie spółki właścicielsko-pracowniczej. Trzeba powiedzieć jasno- należy uzupełnić kodeks spółek handlowych o nowy rozdział: legalizujący partnerski model stosunków przemysłowych, w których pracodawca i pracobiorca współpracują na takich samych zasadach. Obaj przecież jadą na tym samym wózku, chociaż tylko właściciel siedzi za kierownicą. Wiadomo, że teoretycznie obecne prawo dostarcza taki repertuar spółek, że każda następna jest niepotrzebna. To nieprawda. Dla przykładu: próżno tam szukać „stowarzyszeń do poszczególnych czynności handlowych na wspólny rachunek” z powszechnej ustawy handlowej zaboru austro-węgierskiego.
Co w tym nowym prawie, tak dokładnie, powinno się znaleźć.
Zasadniczą sprawą jest stworzenie możliwości prawnych dla funkcjonowania przedsiębiorstw z podwójnym planem własnościowym:
Właścicielom przysługiwałby kapitał statutowy i wynikające z tego prerogatywy. Pracownicy byliby właścicielami pracowniczego majątku produkcyjnego.
Najogólniej rzecz biorąc różnice polegałyby na prawie, w którym – Kapitał statutowy składałby się z udziałów, akcji, majątku przedsiębiorcy prywatnego albo państwowego. Podlegałby on wycenie rynkowej i mógłby funkcjonować w obrocie na dotychczasowych zasadach. Nawet giełdowych.
Pracowniczy majątek produkcyjnybyłby „tworzony” na imiennych kontach pracowniczych, poprzez kapitalizację przyrostu wartości przedsiębiorstwa, (finansowanych jako koszty operacyjne). Miałby on wycenę księgowa. Dla wyjaśnienia – jeśli przedsiębiorca zainwestował posiadane środki własne, to pracownikom nic do tego. Jeśli natomiast dokonał inwestycji z bieżących przychodów lub zaciągnął na nią kredyt, w takim przypadku – musi się z pracownikami podzielić. Po zamknięciu bilansu – pracownicy otrzymywaliby informację – o wielkości swojego udziału w kapitale firmy.
Oczywiście jest wiele szczegółów takich rozwiązań – a jak wiadomo „diabeł tkwi w szczegółach”.
Spółki Właścicielsko-Pracownicze (SW-P) powinny:
1. przyjąć regulamin tworzenia i umarzania Pracowniczego Majątku Produkcyjnego (PMP). Zasadą powinna być realizacja koncepcji „pracy własnymi narzędziami”. Jak długo pracownik pracuje w przedsiębiorstwie, tak długo pracuje tam jego kapitał.
2. dostosować organ zarządzający SW-P (np. radę nadzorczą) do zarządzania takim podwójnym planem własnościowym. Tu proponuje się „dwuławową” radę nadzorczą z koniecznością uzyskania konsensusu w kwestach związanych z inwestowaniem PMP.
Prawo gospodarcze powinno wytyczyć ogólne ramy dla tych rozwiązań.
Przedsiębiorstw z podwójnym planem własnościowym w IIIRP nie ma. Były takie próby, kiedy w czasach gospodarki planowej wprowadzano obok kapitału statutowego, kapitał przedsiębiorstwa. Do zamiany na pracowniczy majątek produkcyjny jednak nigdy nie doszło. Propozycja Demokracji Przemysłowej przegrała z watahami wyborczymi, które uznały, że władza leży na ulicy i trzeba ją stamtąd brać. Nikt nie zastanawiał się nad pytaniem – co dalej?
Nie mamy zatem doświadczeń jak wyglądałby proces upadłości lub układu takiego przedsiębiorstwa. Funkcjonowałoby ono przecież w warunkach gospodarki rynkowej, a tam wszystko jest możliwe. Prawo powinno się tym zająć i sprecyzować stosowne normy.
A co tak właściwie pracownik zyskuje, gdy „ma a praktycznie to nie ma”?Co zyskuje przedsiębiorca gdy musi się podzielić i to nie tylko własnością ale i prawem do zarządu.?
Wbrew przypuszczeniom, to nie jest to gra o NIC, w której aby jeden wygrał – drugi musi przegrać. Zyskują wszyscy – nawet ci, których takie reformy nie dotyczą bezpośrednio np. sfera budżetowa.
Przedsiębiorca pozyskuje lojalnych, długoletnich pracowników i… niemożliwe staje się możliwym. Za cenę ujawnienia ksiąg rachunkowych, SW-P zaczyna reagować na potrzeby rynku, całym swym organizmem. Zaczyna w trudnych warunkach lepiej funkcjonować. Lepiej wchłania drobne impulsy gospodarcze z otoczenia a w załodze zaczyna kształtować się klimat autodyscypliny. Pracownicy… zostają promowani do rangi partnera gospodarczego. Przestaje się więc zachowywać niezgodnie ze swoimi żywotnymi interesami. Jego rangę na rynku pracy – zaczyna wspierać kapitał. Pracownicy uzyskują możliwość podejmowania ważnych decyzji gospodarczych wymagających kapitału. Mają prawo pójść do przedsiębiorcy, wziąć zaświadczenie o wielkości swojego udziału w majątku firmy i powiedzieć: „proszę mi to wypłacić”. Nie zawsze będzie to możliwe, ale… taka opcja będzie.
Utworzenie SW-P, mogłoby mieć wielki potencjalny wpływ na życie wielu ludzi. W ten sposób można byłoby rozwiązać np. problem emerytur. Pracownicy mogliby zacząć budować – swój własny majątek, oparty na własnej pracy Inaczej zaczęłyby funkcjonować rodziny, PMP podlegałby prawom cesji majątkowej. Rodzina miałaby możliwość decyzji – co do wykorzystania kwot PMP. Proponowane zmiany SW-P mogłyby kształtować pozytywne emocje i stosowne umiejętności ludzi.
Jest także rzecz najważniejsza. Państwo odzyskałoby możliwość rozproszenia emisji pieniądza – do gospodarki w sposób: sprawiedliwy powszechny i społecznie akceptowalny. Pojawiłaby się możliwość wsparcia pracy z pasją – kapitałem!!!.To jest przyszłość dla Polski.
W poprzedniej rozmowie dyskutowaliśmy propozycje rozproszenia emisji pieniądza do gospodarki zamiast obecnego rozproszenia emisji głównie przez budżet. Czy nie warto o tym powiedzieć?
Tak. Przedstawiając koncepcje kotwiczenia waluty na parytecie gospodarczym i celu inflacyjnym, twierdzimy: musimy znaleźć sposób na rozproszenie emisji, który byłby społecznie akceptowalny. Wiemy, że każde rozwiązanie, które nie uruchomiałoby istniejących, lub nie tworzyłoby nowych mocy wytwórczych skończy się prędzej czy później katastrofą.
W trakcie dyskusji nad rozproszeniem emisji przedstawiono dwie koncepcje: pierwsza to koncepcja kredytu ujemnie oprocentowanego. Polegałaby ona na tym, że przedsiębiorca rozbudowujący swoją firmę pożycza np. 1 mln zł a spłaca – 900 tys. Reszta, oraz koszty bankowe pokrywane mogłyby być emisją. Takie rozwiązanie, choć bardzo proste i tanie, raczej nie byłoby przez społeczeństwo zaakceptowane. Przedsiębiorca w obecnej świadomości Polaków to „krwiopijca”. Nie miałoby też żadnego waloru dla wzmacniania procesu pożądanych przemian w świadomości pracowników. Chyba, że udałoby się wprowadzić reformy proponowane wyżej. SW-P. (Kolejny pozytyw!!!)
Do tego czasu promujemy rozwiązania, być może trudniejszego i droższego, ale pozbawionego wspomnianych wad.
Jak więc w nowej architekturze finansowej wyglądałyby operacje dostrajające i aprecjacyjne. Czyli jak byśmy manipulowali pedałem gazu i hamulcem, aby nie doprowadzić do monetarnej katastrofy.
Aby zobrazować rozwiązanie przykładem z samochodem. Wywalamy z niego archaiczny gaźnik i zastępujemy aparatem wtryskowym. Modernizujemy silnik, aby nie był takim grzejnikiem a energię paliwa zamieniał jedynie na energię kinetyczną – niezbędną do pokonywania oporów jeżdżenia. Już czas najwyższy na takie patenty.
Nasz aparat wtryskowy (Rady Polityki Pieniężnej) w cyklu kwartalnym, obserwując dynamikę PKB i inflacji – wylicza wielkość emisji pieniądza. (Reguły emisyjne znane od XVII wieku). Opierają się na prostej zasadzie: ilość pieniądza na rynku powinna być proporcjonalna – do ilości zawieranych tam transakcji. Reguły emisyjne, powinny także obserwować potencjalną możliwość uruchomienia istniejących zdolności produkcyjnych i kreowania nowych. Mamy tutaj spore doświadczenie, gdyż taka właśnie metoda emisji pieniądza funkcjonowała u nas do 1997 roku, tj. do czasu przejścia na emisję pieniądza dłużnego. Znamy wszystkie wady tej metody, które mogłyby być zwielokrotnione w gospodarce rynkowej. O ile w gospodarce planowej rozproszenie emisji przez budżet miało sens, bo państwo budowało przedsiębiorstwa mogące tworzyć pokrycie emisji w towarach, o tyle obecnie nie ma żadnego sensu. Ekipa polityków „historyków” budowałaby kolejne stadiony lub inne twory szukające swojego żeru w budżecie. To oczywista katastrofa. Zatem należy zdecydować się na rozproszenie emisji do gospodarki.
RPP podejmuje decyzję o przekazaniu pieniędzy z emisji do przedsiębiorstw, których właściciele zdecydują się do ujawnienia swych ksiąg rachunkowych załodze. Praktycznie więc do tych, którzy swoje firmy zarejestrowali jako spółki właścicielsko-pracownicze. Wykorzystujemy istniejące tam urządzenia księgowe (ewidencja PMP) oraz audyt poddany kontroli pracowniczej.
Dzielimy łączną kwotę emisji, przez ilość pracowników w SW-P uruchamiamy druk przelewów. Przy obecnych średnich parametrach inflacji i przyrostu PKB oraz 5 mln osób objętych programem, byłoby to ok. 10 tyś zł rocznie na pracownika. To wielki, roczny „zastrzyk” kapitału ok 50 mld zł a dla firm SW-P i przedsiębiorców – to najtańszy kredyt inwestycyjny. Kredyt, gdyż z tych pieniędzy pracodawca musiałby się rozliczyć z pracownikiem wg ustalonych reguł. Kredyt lojalny dla SWP. Potrzeby kredytowe przedsiębiorców obniżyłyby się o ok. 50 mld zł rocznie albo poziom inwestycji polskich przedsiębiorców ze 120 mld zł rocznie mógłby zostać podniesiony do około 170 mld zł !!! Nasza gospodarka otrzymałaby szansę wyjścia z poziomu gospodarki wegetatywnej, mogłaby też tworzyć do 500 tyś. nowych miejsc pracy rocznie. To jedna z recept wyjścia z marazmu – kryzysu.
Należy zaznaczyć, że dywersyfikacja kapitału poprzez PMP musiałaby zostać poddana ostrzejszym rygorom niż PMP powstający z kapitalizacji na kontach pracowników przyrostu aktywów firm. Np. umorzenie tego kapitału powinno następować w wyjątkowych sytuacjach. (gwarancja Państwa).
Kiedyś był taki zwyczaj, ze inżynierowie odpowiedzialni za konstrukcję stawali pod mostem podczas próby obciążeniowej. Czy w tym przypadku zaryzykowałby Pan życiem?
W tej konstrukcji pętle sprzężeń zwrotnych poustawiane są prawidłowo i system musi być stabilny. Emitujemy pieniądz i przeznaczamy go na wytworzenie pokrycia w towarach. Znacznie obniżamy przedsiębiorcom koszty finansowe, przez co poprawiamy konkurencyjność naszej produkcji. „Mobilizowana pieniądzem” baza wytwórcza ogranicza koszty idące na opiekę społeczną (spadek bezrobocia) i dostarcza nowych konsumentów. Jednak głównych atutów upatrywałbym w tym, że oto za państwowe pieniądze zostanie przełamany egoizm społeczny.
Prospołeczna postawa przedsiębiorców zacznie się wszystkim opłacać, co może stanowić istotny bodziec dla ujawnienia (i likwidacji) szarej strefy.
To także dodatkowe 400 mld wzrostu PKB, to dodatkowe wpływy dla budżetu.
Praca w sektorze wytwórczym nabrałaby ekonomicznej atrakcyjności a perspektywa obniżenia obciążeń podatkowych staje się realna.
Tak. Stanąłbym pod tym mostem. My wszyscy pod nim staniemy – to tylko kwestia czasu i rozumu.
Niech Pan jednak powie, ale tak szczerze: czy wierzy Pan w tę unię kapitału i pracy w Polsce i to sponsorowaną z państwowych pieniędzy?
Nie mamy innego wyjścia. Od 25 lat sączy nam się do głów jakieś świętości o „niewidzialnej ręce” rynku, o zbawiennej roli sumy egoizmów, o nieskazitelnej moralności naszych nowych przyjaciół o wolności do kwadratu, o sukcesach i wielu podobnych bzdurach. Tymczasem Polska jeszcze jakoś się grzebie, ale nie za sprawą obecnych stosunków gospodarczych ale raczej wbrew nim. To tylko dowodzi twierdzenia, że Polska ma potężny potencjał i istnieją tu olbrzymie perspektywy.
Jednak musimy odrobić lekcje budowy naszej świadomości monetarnej i gospodarczej. Bez tego to kolejny raz spotkamy się, odmówimy paciorek, ponarzekamy, odśpiewamy Rotę i rozejdziemy się w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Być może nadzieja w młodych ale pod warunkiem, że jeszcze nie zostali zainfekowani „racjonalną logiką szczurzego króla”. Tak dalej bowiem być nie może. Polska jest na równi pochyłej w Niebyt.
Ryszard Opara – Józef Kamycki
Przedruk ze strony – ryszard.opara.neon24.pl